Witam wszystkich czytających ♥
Przyszła pora na kolejny wpis z części "Kim jesteś?", tym razem będzie to opowieść o moim wyjeździe do Holandii, o którą byłam już kilkukrotnie pytana w komentarzach, a więc nadszedł ten czas i postanowiłam podzielić się z Wami moją historią. Zapraszam!
|
2016 |
Już kiedyś pokrótce wspominałam, jak wyglądały okoliczności, w których zdecydowałam się opuścić mój kraj, ale pozwolę sobie jeszcze raz pokrótce to opisać. Cóż, u nas w domu nigdy jakoś specjalnie się nie przelewało, moje dzieciństwo nie należało również do prostych. Moje rodzeństwo wiele lat ode mnie starsze, wyjeżdżało już kilka razy za granicę. Moje pierwsze podejście było bodajże w
2013 roku, kiedy byłam zbuntowaną nastolatką, a moja siostra bardzo chciała się mną zaopiekować. Cóż, sytuacja mnie przerosła i szybko wróciłam do domu. Widocznie było dla mnie jeszcze za wcześnie. Po tej sytuacji szybko dorosłam, zmierzyłam się z rzeczywistością i choć nie zawsze było lekko, zawsze miałam z każdej strony wsparcie. Każdy chciał dla mnie jak najlepiej. Parę lat później, w
2016 roku, wyprowadziłam się, zmieniłam szkołę, ale miałam jakieś przeczucie, że jest to tylko przystanek w moim życiu do czegoś innego. Nie bałam się już zmian, bo tyle ich już za sobą miałam, że w pewnym momencie czułam się zwyczajnie kowalem własnego losu, jak
Jack Dawson z Titanica, który raz spał pod mostem, a innym razem pił szampana na największym statku świata. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że nie nadrobię zaległości w szkole, mój kilkuletni związek zmienił się w związek na odległość, po czym ostatecznie się rozpadł, ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić i wtedy moja siostra ponownie przygarnęła mnie pod swe skrzydła.
|
2017 |
Po przyjeździe zamieszkałam u mojej siostry i jej narzeczonego i córki, czyli mojej siostrzenicy. Miałam swój pokój, czego bardzo mi brakowało, jako niespełna osiemnastoletniej dziewczynie. Przez jakiś czas nie miałam trosk, które na co dzień miałam w Polsce, dzięki czemu mogłam trzeźwiej spojrzeć na świat, a nie przez pryzmat nerwicy. Była to zupełnie inna rzeczywistość, choć nie tak całkowicie nieznana. Niemalże od razu po przyjeździe, również moja siostra pomogła mi zarobić pierwsze grosze u niej w pracy, gdzie zadomowiłam się na następne
5 lat. Był to hotel dla grup zorganizowanych, gdzie głównie sprzątałam pokoje, bary, sale konferencyjne, stałam na zmywaku, czasami szykowałam bufet na restauracji. Pierwsze miesiące rozmawiałam po angielsku, ale z moją smykałką do języków szybko zaczęłam rozumieć ludzi wokół siebie, jednak nie potrafiąc składać zdań bywało tak, że ludzie mówili do mnie po holendersku, a ja odpowiadałam im po angielsku i wszystko przeważnie przebiegało bez komplikacji. Po około... powiedzmy
dwóch latach mój szef zaoferował, że zasponsoruje moje kursy językowe z czego oczywiście skorzystałam i ostatecznie zaczęłam komunikować się wszędzie w języku niderlandzkim.
|
2018
|
W
2019 roku nadal mieszkałam u mojej siostry, udało mi się nauczyć języka w stopniu komunikatywnym, pozwiedzałam trochę Europy, a także zaczęłam spotykać się z moim obecnym chłopakiem. Moje życie zaczęło być coraz bardziej ciekawe, zaczęłam wychodzić poza swoją strefę komfortu, chciałam więcej od życia. Bo mimo, że byłam bardzo wdzięczna za wszystko, co mnie spotkało, byłam również dumna z siebie za swoją ciężką pracę i determinację w dążeniu do dobrego i szczęśliwego życia. Chciałam budować własne życie. Wtedy też postanowiłam wylecieć na długie wakacje do mojej rodziny w
Australii, co było przełomem w moim dorosłym życiu.
|
2019 |
CIĄG DALSZY NASTĄPI ♥
GRatuluję talentów i umiejetności wpasowania się, fajnei że też masz rodzine na którą możesz liczyć.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i komentarz! Pozdrawiam :)
UsuńŚwietna historia, ukazuje, że na wszystko przyjdzie czas i nigdy nie wiemy co przyniesie nam życie:)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak jak mówisz, widocznie ten wyjazd był mi pisany, ale w inne przestrzeni czasowej ;)
UsuńPozdrawiam i dziękuję za odwiedziny!
Bardzo interesująca historia, chętnie przeczytam dalszy ciąg :) Jesteś bardzo dzielna :) Też mam starsze rodzeństwo, i brata który już od dawna mieszka w Hiszpanii, tam się też ożenił z Hiszpanką a ja nadal zabieram się do nauki języka :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za naukę hiszpańskiego, ja też zastanawiam się, czy nie podjąć się nowego zadania - właśnie nauki kolejnego języka. W technikum miałam kilka lekcji hiszpańskiego i chętnie bym do tego wróciła :)
UsuńDziękuję za odwiedziny i pozdrawiam!
Chętnie poczytam o twoim pobycie w Australii.
OdpowiedzUsuńZachęcam do przeczytania polecanego postu, możesz go znaleźć na samej górze mojego bloga, lub : tutaj
UsuńW tych postach jest opisana Australia, jako kraj który zwiedziłam, w następnym poście opowiem raczej, jak pobyt tam z moją rodziną wpłynął na moje kolejne lata :)
Należysz do osób, które to co mają, same sobie zawdzięczają. Nie boisz się pracy ani trudności, zwalczasz je jednocześnie się rozwijając. To naprawdę DUŻA SPRAWA. Nie każdy tak potrafi i nie każdemu się chce. Jesteś przy tym otwarta, odważna z lekką dozą ryzyka i chyba przebojowa. To dobre cechy na życiowym starcie. Lubię dowiadywać się, co u Ciebie słychać, bo słychać sporo i ciekawie. Tak trzymaj, nie oglądaj się za siebie i bądź dla siebie dobra. To ważne. Czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Kasiu serdecznie...
Dziękuję Ci bardzo za Twoje odwiedziny i komentarz ♥
UsuńŚwietna historia. Czasem warto zaryzykować, aby później być szczęśliwym.
OdpowiedzUsuńswietna sprawa tak sie odnalezc gdzies indziej
OdpowiedzUsuńOjej, tak się rozczytałam, a tu koniec 🙂 Czekam Kasiu z niecierpliwością na dalszy ciąg. Jesteś wspaniałą i przebojową dziewczyną ❤️
OdpowiedzUsuńTaki też był zamysł :) no i w pewnym momencie bałam się, że post będzie za długi i zrobiło się późno, więc stwierdzilam, że nie będzie źle jak go tak nagle zakończę 😀
UsuńDziękuję za miłe słowa ❤️
Brawo Ty!
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita!
Zaczytałam się w Twojej historii i chociaż nie brakuje w niej zakrętów i górek, to jak widać jest też prosta i słoneczna droga:)
Wszystkiego dobrego. Niech się spełnią Twoje marzenia!
Czekam na dalszą część. Pozdrawiam:)
❤️
UsuńWow, wspaniała Twoja historia, którą opisujesz w swoim blogu. Dzięki, że zechciałaś podzielić się z nami Twoją historią z życia osobistego. Widzę, że bardzo jesteś odważna i masz dużą motywację i zaangażowanie do dokonania różnych zmian w swoim życiu. Emigracja i podróże to coś wspaniałego. Dzięki temu można poznać nowe miejsca na Ziemi oraz doświadczyć inność - inną kulturę, ludzi, obyczaje i zwyczaje, a także inną kuchnię. Po przeczytaniu tego wpisu mogę osobiście stwierdzić, że dużo sukcesów już osiągnęłaś. Za to Cię cenię i lubię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię cieplutko i życzę Tobie miłego, wspaniałego oraz pozytywnego dnia 🤗💕
Patryk
❤️
UsuńPodziwiam za odwagę i cieszę się, że miałaś mocną grupe wsparcia w chwilach cięższych, czasami warto zaryzykowac i spróbować czegoś nowego, można tylko zyskać :) Czekam na kolejną część historii, dodaję obserwację aby Cię nie zgubić :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny, komentarz i obserwacje ❤️
UsuńDo odważnych świat należy :)
OdpowiedzUsuńCiekawa ta Twoja historia . Podziwiam z odwagę i życzę by by jeszcze lepiej . Nie mogłam się zalogować wiec pisze jako anonim Venus Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńbardzo pozytywna z Ciebie osóbka;) i pełna odwagi !
OdpowiedzUsuńJa miałam kiedyś rodzinę we Francji, ale wujek zmarł i kontakt się urwał. Jesteś bardzo dzielna i odważna Kasiu, tak trzymaj ❤️
OdpowiedzUsuń